
Ależ spotkanie!
Mandela każdego dnia katuje nas piosenką (bardzo ją lubię, jednak synku ileż można ) – ‚Jolly Roger zmarnował życie mi…’. Robi to albo ciszej albo krzyczy na całe gardło, przy tym walcząc z Maliką patykami, które magicznie zmieniają się w pirackie szable.
No i taka okazja – piraci i statek piracki Mari-Ann prosto z Gdyni Mowa tutaj o nieustraszonym kapitanie ‚Ostrym’, jego bosmanie ‚Miotle’ oraz majtkach pokładowych Krzysiu i Adasiu. Chyba, że to Miotła jest Kapitanem, a Ostry tylko zęzy czyści
Z łezką w oku wdrapałem się na pokład. Ehhhh, jak różne od życia w vanie, jednak dla mnie piękne, magiczne, cudowne – życie na morzu. Jak pisał Joseph Conrad: ‚Nic tak nie nęci, nie rozczarowuje i nie zniewala, jak życie na morzu’.
Dziękujemy załodze za rozmowy, wspólne ciacho czekoladowe i zabawy. Dzieciaki miały fajny czas.
Przed nami jeszcze dzień wspólnego żeglowania Nie możemy się doczekać! Mandela zapytał mnie kilka dni temu: Tato, kiedy popłyniemy na tej ŻAGIELCE
, na której byliśmy.





